Kazimierz Wierzyński, Interim, Warszawa, 1991.
Omówienie: Kazimierz Wierzyński, Seria: Sylwetki pisarzy emigracyjnych pod redakcją T. Burka i J. Zielińskiego, s. 114, dobór ilustracji i kalendarium - P. Kądziela, ISBN 83-85083-11-1. |
|
KAZIMIERZ WIERZYŃSKI
<początkowe fragmenty książki> Los Norwida Kazimierza Wierzyńskiego nie spotkał los Norwida. Mimo wieloletniego pobytu na emigracji - w kraju nie zapomniano o nim. Jego poezja nie przestała cieszyć się popularnością, nazwisko nie stało się pustym dźwiękiem, a los był dla poety łaskawy: nie umarł w biedzie ani osamotnieniu, z kufrem pełnym notat, których nie było komu przeczytać. Jego wiersze zawsze znajdowały wydawców. Jeszcze tuż przed śmiercią zdążył przygotować ostatecznie do druku tom Sen mara dla Instytutu Literackiego w Paryżu. Żył jak człowiek wolny XX wieku, obywatel świata - mieszkał w Nowym Jorku, na amerykańskiej prowincji, w Londynie, Paryżu i we Włoszech; oglądał obrazy w najsłynniejszych galeriach i przyrodę różnych stron świata. A jednak ... W ostatnim tomie poezji, tym właśnie, którego korekty robił Wierzyński na kilka godzin przed śmiercią, jest wiersz Quai d'Anjou, opowieść o wędrówce po mieście, które jest Paryżem, ale mogłoby być którymś z miast mitycznych, tak jak i bohater tego wiersza jest sobą i jednocześnie - współczesnym uciekinierem z Troi. Trudno zresztą "opowiedzieć" wiersz, nawet gdy ma zarysy fabuły - jest to ryzykowne. Dość, że po wędrówce po współczesnym Babilonie bohater myśli o powrocie do hotelu nad Sekwaną przy Quai d'Anjou: Czasem listonosz przynosi mi list, Otwieram go wolno, wiem co tam będzie: Czemu pan do nas nie wraca, Niech pan dłużej nie igra z losem, Na co pan czeka, na karierę Norwida, Już pan ją zrobił, nikt pana tu nie zna. Nietrudno zgadnąć, że był to list z Polski. Zawarta w nim groźba nie była złośliwością bez pokrycia, mimo że Wierzyńskiego kilkakrotnie wydawano w kraju po wojnie. Były to jednak zawsze wybory wierszy pozbawione najbardziej reprezentatywnych dla jego twórczości utworów. Tego właśnie wiersza, którego fragment tu przytoczyłam, nie ma w żadnym z krajowych wydań do 1990 roku, choć to bardzo ważny utwór-autokomentarz i nawet "nie ma w nim nic aż takiego", tyle że mówi on wprost o emigracji. Pamięta się oczywiście o Wierzyńskim - członku grupy Skamander i jego nazwisko wymienia obok Tuwima, Iwaszkiewicza, Słonimskiego i Lechonia, ale i w obrazie jego przedwojennej twórczości prezentowanym w opracowaniach też zazwyczaj brakuje kropek nad "i". Wierzyński był ideowo związany z kierunkiem politycznym Piłsudskiego, co znalazło to bogaty wyraz w jego twórczości oraz wpłynęło na dalsze wybory - wojenne i powojenne. |