Anna Nasiłowska

Moje pisanie

Moje pisanie zaczęło się od wierszy. Miałam 16 lat, gdy napisałam cykl zatytułowany Ofelie. Kilka lat później te wiersze ukazały się w "Nowym Wyrazie" i w "Poezji". To był mój debiut.

Na studiach polonistycznych nieomal od razu dostałam propozycje pisania szkiców i recenzji poetyckich. Bałam się tego, toteż z początku wolałam pisać o prozie: czułam się w ten sposób mniej zagrożona w mojej właściwej dziedzinie, choć wtedy już raczej nie pisywałam wierszy. A potem niepostrzeżenie krytyka literacka i historia literatury stały się moim zawodem. I być może pisanie o literaturze pożarło moje wiersze, ale zawsze obok normalnej, zawodowej działalności i wynikających stąd obowiązków pióra, pojawiały się takie teksty, które pisałam tylko dlatego, aby sprawdzić czy rozwinąć swoje pomysły. Często usiłowałam też zacierać granice między krytyką i literaturoznawstwem a literackim esejem i felietonem. Dość długo wydawało mi się, ze moim gatunkiem będzie esej, w którym swobodnie można przeskakiwać od literatury do życia i z powrotem. Również w moich tekstach naukowych są zresztą takie fragmenty, gdy świadomie pozwalam sobie na pewne przekroczenie normy. Przykładów nie brak nawet w książce „Poezja opisowa Stanisława Trembeckiego”, która jest moim doktoratem.

To, co zrobiłam do tej pory może komuś wydać się niezborne. Dwie syntezy historycznoliterackie („Trzydziestolecie 1914-1944” i „Literatura współczesna”- podręcznik szkolny, ksiązka o poezji Trembeckiego i książka o Wierzyńskim, tom esejów „Miasta” i rzecz najtrudniejsza do określenia – „Domino. Traktat o narodzinach”. Ten ostatni utwór zaczął zresztą nieoczekiwanie rozrastać się w drugiej połowie 1999 roku i w tej chwili wchodzi on w skład większej całości, którą nazwalam „Księgą początku”.

Myślę, ze uprawianie krytyki jednocześnie stymuluje mnie i blokuje. Muszę wiedzieć, ile juz napisano na każdy z tematów. Moja wrażliwość literacka jest trochę wypaczona, bo nieustannie pracuję nad jej poszerzaniem. Nie wolno mi pozostać tylko przy tym, co rzeczywiście lubię instynktownie, od pierwszej chwili i bez zastrzeżeń. „Domino” napisałam, gdy znalazłam się w sytuacji nieomal dziewiczej z literackiego punktu widzenia: urodziłam dziecko i zdałam sobie sprawę, że mojego doświadczenia nie mogłabym odszukać w istniejących juz, napisanych przez innych utworach. Zapełniłam więc po swojemu tę przestrzeń, która była wolna.

Bardzo wiele nauczyłam się pisząc „Domino” i „Księgę początku”. Zrozumiałam, ze literatura może i powinna być ścisła. Żeby opowiedzieć coś, co będzie istotne, trzeba znaleźć fakt, zdarzenie lub element wyobraźni. Są to fragmenty rzeczywistości, bo i nasza wyobraźnia się na nią składa. Pracując nad literackim ujęciem tego znaleziska dokonuje się jego analizy, odsłaniając nieznane wcześniej sensy i związki. A więc jest się odkrywcą, nie wynalazcą i nie fantastą.

Nie bardzo wiadomo, do jakiego gatunku literackiego można zaliczyć „Domino”. Poeci bardzo dobrze zrozumieli, ze jest to książka poetycka, w jednej z recenzji określono ją jako powieść, w katalogu Biblioteki Narodowej figuruje jako "miniatury prozatorskie", a byli też tacy, którzy bez specjalnych wahań uznali, ze mają do czynienia z esejem. To trochę komplikuje życie, bo wciąż nie wiadomo, czy jestem poetką, prozaiczką czy eseistką. Na dodatek równie często postrzegano „Domino” jako utwór będący udaną realizacją "kobiecego mówienia", jak i bardzo podejrzany z feministycznego punktu widzenia.

Myślę, że „Domino” jest szczęśliwą krzyżówką trzech żywiołów: poezji, dyskursu i opowiadania. Zostały one dobrze splecione. Obecność tego utworu jest dowodem, że miejsce, które zajęłam, jest odrębne. Nie leży ono jednak na uboczu, tylko w centrum. Wszyscy zostali urodzeni i byli najpierw ludźmi w taki sposób, jaki właściwy jest nieświadomemu dziecku. Opisuję więc doświadczenie kluczowe dla egzystencji i uniwersalne. To, co robię przypomina trochę analizy filozoficzne, choć posługuję się konkretami i własnym "ja". To odniesienie jest jednak uwiarygodnieniem mojego pisania.

„Kwartalnik Artystyczny” 2000 nr 2 s. 159 – 161; odpowiedź na ankietę: Po co piszę?

Reklama Encyklopedii PWN